Na południu Tunezji, w górach Dahar, kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Gabès, leży miejsce, które wygląda jak z innego świata. Wokół tylko kamieniste wzgórza, pustynny wiatr i wypalona słońcem ziemia. Na pierwszy rzut oka – nic tu nie ma. A jednak pod tą suchą skorupą kryje się całe życie. Setki domów, które od setek lat chronią swoich mieszkańców przed upałem i piaskiem.
Jeśli wybierzemy się na wycieczkę na południe Tunezji , zwiedzać piękny, pustynny krajobraz, prawdopodobnie będziemy podróżować właśnie przez Matmatę – małe miasteczko (a może raczej wieś), które od ponad czterdziestu lat jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc turystycznych w tym regionie. Słynie z wykutych w kamieniu podziemnych domów, które przez wieki dawały schronienie Berberom.
Historycznie Matmata jest jedną z nielicznych pozostałych berberyjskich wiosek w Tunezji, znaną ze swojej „troglodyckiej” architektury (od greckiego troglodytes – „mieszkaniec jaskini ”).Nazwa Matmata pochodzi prawdopodobnie od berberyjskiego plemienia o tej samej nazwie, które przed wiekami osiedliło się w tym rejonie, uciekając przed arabskimi najeźdźcami. Według innej wersji, słowo to miało oznaczać „miejsce schronienia ” – i rzeczywiście, trudno o trafniejsze określenie dla wioski, która przez setki lat ukrywała się pod ziemią przed światem.
Co ciekawe, aż do końca lat 60. XX wieku świat nie wiedział o istnieniu tych osad. Dopiero w 1969 roku, po intensywnych ulewach trwających aż 22 dni, wiele podziemnych domów uległo zniszczeniu i zawaleniu. Kiedy władze Tunezji ruszyły z pomocą, odkryły ukrytą pod ziemią społeczność. Wtedy też zbudowano naziemną osadę Matmata Nouvelle – „Nową Matmatę ”. Mimo to większość mieszkańców wolała pozostać w swoich odbudowanych, podziemnych domach, a tylko kilka rodzin przeniosło się do nowej wioski. Matmata nie błyszczy luksusem, nie ma tu tłumów ani nowoczesnych atrakcji. Ale ma coś, czego nie znajdziemy nigdzie indziej – spokój, historię i to niezwykłe poczucie, że wciąż istnieje świat, w którym czas płynie inaczej.
Z biegiem lat sytuacja się zmieniła. Wraz z rozwojem turystyki i migracją ludności, wielu dawnych mieszkańców przeniosło się do miast i miasteczek. Ale w starej Matmacie wciąż można spotkać rodziny, które żyją tak jak dawniej – w chłodnych, wykutych w skale komorach, zapraszając turystów do środka, częstując herbatą i opowiadając o życiu pod ziemią. Niektóre z tych domów zamieniono w małe pensjonaty i hotele, w których można spędzić noc i poczuć klimat dawnej berberyjskiej tradycji.
Świat usłyszał o Matmacie jeszcze głośniej w 1977 roku – za sprawą filmu „Gwiezdne wojny”. To właśnie tutaj George Lucas nakręcił sceny z planety Tatooine, a jeden z domów troglodytów stał się filmowym domem Luke’a Skywalkera. Dziś można przenocować w tym samym miejscu, bo dawne wnętrza wykorzystane w filmie przekształcono w popularny Hotel Sidi Driss. Do dziś fani Star Wars z całego świata przyjeżdżają tu, by zobaczyć to kultowe miejsce, zrobić zdjęcie i poczuć się jak bohater galaktycznej sagi.
Warto też zajrzeć do pobliskiej wioski Tamezret, położonej wyżej, z której roztacza się piękny widok na surowe góry Dahar i pustynne przestrzenie. To dobre miejsce, by zobaczyć bardziej klasyczne, powierzchniowe domy Berberów i posłuchać, jak zmienia się życie ludzi na południu Tunezji.
W drodze do Matmaty, obrzeża wioski Tamezret i punkty widokowe.
Zwiedzanie podziemnego domu
Zwiedzanie podziemnych domów Berberów w Matmacie to doświadczenie, które zostaje w pamięci na długo. Zazwyczaj turyści przyjeżdżają tu w zorganizowanych grupach, autobusem – to najtańsza i najprostsza opcja. Formalnie wstęp do domów jest bezpłatny i wliczony w cenę wycieczki, ale jeśli odwiedzimy czyjś dom, miłym gestem jest zostawienie niewielkiej kwoty lub zakup ręcznie wykonanej pamiątki. A jeśli zdecydujemy się przyjechać indywidualnie, pamiętajmy, że te domy to prywatna własność ich mieszkańców – uprzejmie poprośmy o pozwolenie, a na pewno zostaniemy wpuszczeni.
Domy zazwyczaj znajdują się na zboczach niewielkich wzgórz, a wejścia do nich są pomalowane białą farbą, dzięki czemu łatwo je dostrzec. Wchodząc do środka, mamy wrażenie, że wchodzimy do jaskini. Tunele mogą być naprawdę rozległe, jeśli dom jest duży. W środku znajdziemy wszystko, co w normalnym domu: pokoje do spania, kuchnie, pokoje dziecięce, salony, spiżarnie – a każdy tunel zawsze łączy się z centralnym dziedzińcem.
To dziedziniec jest sercem domu – to tutaj odbywa się życie codzienne: pranie, zmywanie, przyjmowanie gości, a czasem nawet drobne transakcje handlowe. Domy są budowane tak, by zapewniać komfort w ekstremalnych warunkach pustyni. Latem panuje w nich przyjemny chłód, zimą są ciepłe i przytulne. Jak podkreśla przewodnik, niemal wszystkie mieszkania mają prąd i anteny satelitarne – to miejsce nie jest wcale „dzikie”, jak mogłoby się wydawać.
A jak powstają te cuda architektury? Najpierw wykopuje się głęboki, okrągły dół w piaskowcu. Następnie wzdłuż krawędzi kopie się jaskinie, tworząc podziemne pomieszczenia, a główny dół pozostaje jako dziedziniec. Pomieszczenia mają zwykle głębokość 4–5 metrów i wysokość około 2 metrów. Z dziedzińca widać wszystkie wejścia do tuneli i wokół niego toczy się całe życie domu.
Ciekawostką jest to, że dzisiaj tylko garstka mężczyzn zna tradycyjną sztukę kopania i utrzymywania tych berberyjskich domów. Wiele rodzin przeniosło się do miast, a z ich odejściem zanikają umiejętności, które przez stulecia pozwalały żyć w zgodzie z pustynią i ziemią.
Jeśli po zwiedzaniu podziemnych domów Matmaty będziecie chcieli zostać tu na noc lub choćby poczuć klimat życia pod ziemią, warto zajrzeć do Hôtel Les Berbères . Ten niewielki hotel jest inspirowany tradycyjnymi troglodyckimi budowlami i w wielu miejscach naprawdę wygląda, jakby był częścią samej wioski. Pokoje są wykute w skale lub urządzone tak, by oddać autentyczny klimat berberyjskich domów – niskie sufity, okrągłe dziedzińce, wąskie przejścia między wnętrzami.
Podobnie jak w historycznych domach mieszkańców Matmaty, tu czuć chłód ziemi i spokój, który kontrastuje z pustynnym słońcem na zewnątrz. Hotel ma też restaurację serwującą lokalne potrawy – po dniu wędrowania po górach Dahar można usiąść przy stole i spróbować autentycznej tunezyjskiej kuchni, dokładnie tak, jak robili to mieszkańcy przez stulecia. Dla fanów Gwiezdnych wojen to dodatkowa ciekawostka: choć to nie Hotel Sidi , klimat Les Berbères pozwala poczuć się trochę jak w filmowym świecie Luke’a Skywalkera.
Trzeba jednak pamiętać, że jest to hotel o bardzo podstawowym standardzie. W niektórych starszych opiniach pojawiają się uwagi o skromnym wyposażeniu. Ze względu na charakter obiektu – sprzęty, komfort czy wykończenie mogą być mniej luksusowe niż w tradycyjnych hotelach w większych miastach, więc warto mieć to na uwadze, planując nocleg.